Piękna pogoda, pyszne jedzonko przygotowane przez Mamę i siostry Wodza, dobry humor....
Honorowym gościem był ksiądz proboszcz z miejscowej parafii (powyżej na zdjęciu obok księdza Jarka).
Jak widać towarzystwo było wielopokoleniowe.
Wujek Bernard, Ciocia Monika i ich dzieci, mimo nieprzespanej nocy trzymali się dzielnie!
Towarzystwo liczne, stół długi, to i trzeba było wspomagać się nagłośnieniem. A ksiądz proboszcz ciekawie opowiadał.....
Ciocia Jola z Wujkiem Jarkiem i Filipem. Brakuje Antoniego, który pewnie w tym czasie przeprowadzał inspekcję kotków.
Najmłodsi odśpiewali hymn obozowy.
Potem przeszliśmy do spraw poważnych, czyli podsumowań i składania konstruktywnych wniosków na przyszłość.
Dzieci zadbały o salwy śmiechu .
Jak widać powyżej- towarzyszyli nam obozowi znajomi..... Ciocia Zosia opowiadała, że sąsiedzi nieraz się kłaniali naszemu patronowi, biorąc go za żywego człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz